Piotr, skoczek narciarski: były skoczek narciarski Piotr: miasto w Finlandii, znane ze skoczni narciarskiej: bambus używany do wyrobu kijków narciarskich i wędek: Janne, fiński skoczek narciarski: bambus do wyrobu wędek i kijków narciarskich
Potem przyszedł rachunek za telefon… Roaming to było chyba z 10 zł za minutę, łącznie wyszło ok. 3000 zł – mówił w „Wieczornym Expressie” Apoloniusz Tajner. Apoloniusz Tajner zdradził, ile zarabiał, gdy trenował Adama Małysza . To nie jedyna rzecz, którą Apoloniusz Tajner przekazał we wspomnianym programie.
Sigurd, skoczek narciarski ★★★ KRAŚKO: Piotr, b. dziennikarz TVP1 ★★★ PATALONG: Piotr - były dowódca GROM
Zdradził je były prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner. Teraz polski skoczek narciarski postanowił wyjawić szczegóły choroby ukochanej. Po raz kolejny podkreślił
Paweł Janas lub Apoloniusz Tajner ★★★ BRANDON Lee, aktor, syn Bruce'a Lee ★★★★★ DYMISJA: w zamyśle trenera gdy brak zwycięstw doskwiera ★★★ irbisp: OLGIERD: wielki książę litewski, syn Giedymina ★★★ TAKTYKA: ustalana przez trenera ★★★ KIEJSTUT: książę litewski, syn Giedymina ★★★ APOLONIUSZ
Tomisław Tajner, były skoczek narciarski, a obecnie trener kombinacji norweskiej: To jest ciekawe pytanie. Faktycznie patrząc z perspektywy czasu, na pewno lepiej odnalazłbym się w kombinacji
qUYWm. - Jest siódemka gotowa do rywalizacji na najwyższym poziomie - mówi Apoloniusz Tajner. Zdaniem prezesa PZN, poza liderami, formą mogą błysnąć także Klemens Murańka i Jakub Wolny. W Stefanie Huli obudził się natomiast wielki skoczek. 16 Listopada 2017, 06:00 WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Apoloniusz Tajner Adam Małysz: Start Pucharu Świata w Polsce to nasz atut. Umiemy skakać w Wiśle Daniel Ludwiński, WP SportoweFakty: Pierwszy raz w historii Puchar Świata w skokach narciarskich rozpoczyna się w Polsce. Pod tym względem nowy sezon jest więc wyjątkowy dla naszego narciarstwa. Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego: Powiem szczerze, że dla nas to też było coś trochę sensacyjnego. Do tej pory żaden kraj nie zaryzykował tak wczesnego rozpoczynania Pucharu Świata. Jest to związane z problemami z przygotowaniem skoczni, ze śniegiem, ale my się mimo to odważyliśmy. Jest to ryzyko, ale trochę wykalkulowane, bo wiedzieliśmy, że mamy tory lodowe na skoczni w Wiśle, a to eliminuje problem związany z przygotowaniem rozbiegu. Do tego mamy dobrego partnera z którym podpisaliśmy umowę na naśnieżenie obiektu. To polska firma SuperSnow, która dysponuje urządzeniami do produkcji śniegu. Sprawdziliśmy już wiosną konsystencję tego śniegu i postanowiliśmy zaryzykować. Przekonaliśmy Waltera Hofera i komisję kalendarzową FIS, że podołamy temu zadaniu. Trzy tygodnie temu mieliśmy inspekcję FIS, która sprawdzała nasze przygotowania. Śnieg na skocznię był produkowany od 2 października, a w tym tygodniu jest on rozprowadzany. Mamy go około 2000 metrów sezon był dla naszej kadry doskonały - przyniósł wspaniałe wyniki w Turnieju Czterech Skoczni oraz złoto w konkursie drużynowym mistrzostw świata w Lahti. Latem również było świetnie, bo Dawid Kubacki wygrał klasyfikację łączną Grand Prix. Jaka będzie więc ta zima? Oczekiwania kibiców są duże. One mogą być duże, choć może nie tyle dlatego, że latem było dobrze. Oceniamy tu całość i pamiętamy, że do lata nasi zawodnicy się specjalnie nie przygotowywali. Główna grupa odpuściła letnie konkursy w Japonii czy Rosji, bo byłyby wówczas konieczne dalekie podróże. Wszystko jest podporządkowane igrzyskom olimpijskim. Nasi zawodnicy są dobrze przygotowani do sezonu. Ostatnie zgrupowanie odbyli w Hinzenbach trenując na skoczni z torami lodowymi. Wszystko jest w porządku, więc nie napalamy się na skakanie w Wiśle jeszcze przed treningami. Gdyby jednak Stefan Horngacher taką decyzję podjął, to skocznia powinna być Horngachera będzie to drugi rok pracy w Polsce. W pierwszym roku najpierw odbudowywał zespół i atmosferę, a także wprowadził nowe metody treningowe. Wiele zmienił, a nasi zawodnicy, dla których nie był nowy, całkowicie mu zaufali. Horngacher wszystko scalił i to wszystko odpaliło w sezonie. Tymczasem zwykle jest tak, że to drugi i trzeci rok pracy trenera są najlepsze. Patrząc na lato i nie tyle na wyniki, co na poziom skoków, który się poprawił, możemy spodziewać się wiele. Nic złego nie powinno się stać, więc z większą pewnością możemy powiedzieć, że nowy sezon będzie równie udany jak poprzedni. Sam uważam, że tym razem skoczkowie są przygotowani nawet lepiej niż do zeszłej zimy. ZOBACZ WIDEO: Hit na remis. Brazylia strzelała ślepakami na Wembley - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS] Mamy główne imprezy, czyli igrzyska olimpijskie, a wcześniej także mistrzostwa świata w lotach w Oberstdorfie i Turniej Czterech Skoczni. Wszystkie cele trzeba mieć na oku, ale forma przygotowywana jest na połowę lutego. Chcemy, żeby zawodnicy zdobywali medale igrzysk. Ja takie szanse widzę dla naszych skoczków i w obu konkursach indywidualnych i w konkursie mówił pan, że spośród naszych kadrowiczów u progu sezonu wyróżnia się Kamil Stoch. Wygląda więc na to, że lider zespołu niezmiennie pozostaje ten sam?Dla Kamila charakterystyczne jest to, że to nie jest skoczek letni. To jest typowy skoczek zimowy i zawsze największe osiągnięcia ma zimą. Lato i tak wyszło mu zupełnie dobrze, na pewno lepiej niż można było zakładać. Ostatnie zgrupowanie pokazało, że jego forma rośnie. Wygląda na to, że to będzie nasz lider. Są jednak również Maciek Kot, Piotrek Żyła, Dawid Kubacki. Oni wszyscy niewiele spuścili z tonu, więc zima zapowiada się dobrze. Poziomem do naszej czołówki doszedł również Jakub Wolny, podobnie jak Klimek Murańka. Jest też Stefan Hula, w którym na nowo obudził się wielki skoczek. Jest więc siódemka gotowa do sezonu i do rywalizacji na najwyższym poziomie. Lato należało do Dawida Kubackiego, który triumfował w klasyfikacji generalnej Grand Prix. Oczywiście nie musi to mieć przełożenia na zimę, wszak zwycięzcą całego cyklu na igelicie potrafił już być Kento Sakuyama, następnie nie odnoszący żadnych sukcesów na śniegu, ale czy pana zdaniem można się spodziewać, że będzie to sezon Kubackiego?Tego nikt nie wie, natomiast po okresie letnim, gdy był w szczytowej formie, teraz u Dawida jest lekki spadek. To jest pewna prawidłowość w skokach, bo zawodnik nie jest w stanie utrzymywać takiego najwyższego światowego poziomu przez dłuższy czas. Na ogół trwa to przez dwa-trzy miesiące, a potem następują spadki i formę buduje się znowu. Do lutego jest jednak sporo czasu. Dawid ma taki poziom, że nawet gdy teraz ma pewną obniżkę, to i tak powinien być w szpicy. Zmienił styl skakania. Ten proces trwał u niego od dwóch, trzech lat. Jego obecne skakanie jest bardzo dojrzałe, więc w czołówce będzie i głośno się zrobiło o planach znalezienia rozwiązania problemu Andrzeja Stękały i Krzysztofa Bieguna, czyli tych zawodników, którzy nie są już juniorami, a niedawno znaleźli się poza kadrami seniorskimi. Czy jest już pomysł na dalszy ciąg karier tych skoczków?Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że oni dwaj są w najlepszym wieku dla skoczka narciarskiego. Jest jeszcze trzeci zawodnik, czyli Bartek Kłusek, który waha się, co robić dalej. Oni wszyscy mają 23-25 lat. To skoczkowie, którzy mieli już dobre wyniki. Biegun wygrał jeden konkurs, Stękała dwa lata temu był jedną z podstawowych postaci naszego zespołu, Kłusek prezentował równy poziom. Szkoda byłoby ich stracić. Postanowiliśmy, że podczas Pucharu Świata w Wiśle rozwiążemy ten problem. Będziemy mieli wówczas na miejscu wszystkich trenerów i wszystkich zawodników. Podejmiemy decyzje, bo chcemy ich uratować dla skoków i nie pozwolić im odejść. Nie wiem jeszcze jak to się rozstrzygnie, ale mamy już pewne warianty do zaproponowania tym zawodnikom. Zdaje się, że to jest w ogóle powracający problem. W narciarstwie alpejskim była podobna sytuacja - Maciej Bydliński nie był już juniorem, ale nie było pieniędzy na powołanie kadry seniorskiej. Zawodnik próbował startować na własny rachunek, ale w końcu skończył miał długo bardzo dobre warunki w latach 2012-2015, gdy osiągał swoje najlepsze wyniki. Miał stworzony własny zespół, który się nim opiekował. W głównych imprezach starty mu jednak nie wychodziły, a potem przyszedł czas na zmianę sposobu finansowania. Doszli bracia Jasiczkowie, więc trzeba było wszystko dzielić. Nie było już tylu środków, żeby stworzyć Bydlińskiemu takie warunki, jak chcieliśmy. Teraz przyszedł taki moment, że rzeczywiście nie ma środków, żeby zabezpieczyć go poza mu pomóc, ale tylko wtedy, gdy pozyskamy sponsora dedykowanego do narciarstwa alpejskiego. Takiego sponsora nie mamy, w związku z czym nie mogliśmy wesprzeć Bydlińskiego. Teraz już na to za późno, bo zabrał się za coś innego. Trudno, ale musimy powiedzieć, że wtedy, gdy najbardziej można było na niego liczyć, nie spełnił oczekiwań. Finansowanie narciarstwa alpejskiego ze względu na wyniki, które są wynikami słabymi i tutaj nie ma się co czarować, jest mniejsze. To jest naturalne. Trzeba się przebijać sportowo i wtedy wyniki finansowe się poprawią. Większy będzie wówczas trzon dofinansowania, czyli środki z sezon Pucharu Świata niedługo rozpocznie także Justyna Kowalczyk. W jej przypadku wszystko podporządkowane jest jednak igrzyskom i pucharowe starty są tylko drogą do finałowego celu. Dokładnie. Cały program jest przygotowany tak, żeby 25 lutego, w ostatnim dniu igrzysk olimpijskich, przyszedł najbardziej udany start Justyny. Trener Aleksander Wierietielny powiedział mi, że Justyna nie była tak dobrze przygotowana do sezonu już od trzech lat. Ja mu wierzę, bo w końcu on się na tym zna i jest najbliżej. Na pewno po drodze Justyna będzie startowała mniej i będzie inaczej niż było w przypadku poprzednich igrzysk. Stawia na styl klasyczny i na niektóre długie biegi maratońskie. Wszystko jest wybrane tak, żeby przygotować się do olimpijskiego biegu na 30 kilometrów. Na igrzyskach wystąpi też jednak w innych konkurencjach. Taki jest plan, a skoro Wierietielny twierdzi, że przygotowana jest dobrze i dodatkowo ma dużą motywację, to znów ma szansę walki o medal. Na podstawie tego, co mówi trener, szansa medalowa powinna być. Z Justyną wszystko jest w porządku. Bliską panu dyscypliną jest także kombinacja norweska. Co słychać w kadrze w tej dyscyplinie? Rok temu Adam Cieślar potrafił już wejść do czołowej dziesiątki Pucharu Świata. Jak będzie teraz, pod wodzą nowego szkoleniowca, Danny'ego Winkelmanna?Adamowi zdarzyła się taka sytuacja raz w Szwarcwaldzie. To jest jednak trochę mało, to tylko taki pojedynczy wynik. W biegach Cieślar i Paweł Słowiok osiągnęli już poziom światowej czołówki w kombinacji. W skokach jest natomiast pies pogrzebany. Liczymy na współpracę Winkelmanna ze Stefanem Horngacherem. Chodzi o to, żeby wszystko co najlepsze przenieść ze skoków również do kombinacji i podnieść skokowy poziom naszych dwuboistów. Gdy po skokach ma się stratę dwóch czy trzech minut to trudno potem liczyć na wysokie miejsca, można co najwyżej wskoczyć do trzydziestki. Powtórzę: aby uzyskać dobry wynik nie można pozwolić sobie na stratę w skokach. Proces odbudowywania formy skokowej u tej dwójki trwa już kilka jak kiedyś, na przełomie wieków, pracowaliśmy nad wyciągnięciem z dołka Adama Małysza. Trwało to nawet 12-14 miesięcy, zanim osiągnął poziom wyjściowy pierwszej dwudziestki Pucharu Świata. To było jeszcze zanim uzyskał wyniki, które przerosły oczekiwania nas wszystkich. Uważam jednak, że do igrzysk Cieślar i Słowiok mogą zdążyć, a wtedy moglibyśmy oczekiwać po nich wyników doprawdy zaskakujących, oczywiście jeśli poprawią swoje skoki. Na razie spokojnie trenują, a my czekamy. Postępy są, pierwszy start czeka ich w Kuusamo i już coś powie na temat ich jeszcze Szczepan Kupczak, który wraca po kontuzji. On akurat jest mocny w skokach, a gorzej biega. W tej chwili w grupie jest jednak wielka mobilizacja do pracy oraz chęć do osiągania lepszych wyników. Może być więc tak, że choć teraz mamy uprawnionych trzech zawodników, to na igrzyska wyślemy całą drużynę,. Jest jeszcze trochę czasu i może będzie czwarty zawodnik, a wtedy moglibyśmy wystartować w konkursie czy jest możliwy olimpijski debiut polskiej zawodniczki w kobiecym konkursie skoków? Dotąd na wielkich imprezach naszych dziewczyn nie było, nawet jeśli już punktowały w Pucharze było, bo też nie mieliśmy żadnej na odpowiednim poziomie. W tej chwili jest jednak Kamila Karpiel. Na razie nie jest uprawniona do wyjazdu na igrzyska, bo musi zdobyć punkty w Pucharze Świata. Jeżeli spełni kryteria i znajdzie się na liście zakwalifikowanych z FIS to oczywiście na igrzyska pojedzie. Zakładamy, że jej się uda i że wystartuje. Osiągnęła już taki poziom, że jest to skoki narciarskie w WP Pilot! Czy nowy będzie dla polskich skoczków jeszcze lepszy niż poprzedni? zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki inf. własna Polska Sporty zimowe Skoki narciarskie PZN Apoloniusz Tajner
Od wielu lat Polskim Związkiem Narciarskim dyryguje Apoloniusz Tajner. Były trener Adama Małysza, który doprowadził legendarnego skoczka do największych sukcesów, objął kontrolę nad związkiem już w 2005 roku. Właśnie wtedy został specjalnym kuratorem, a po kilku miesiącach wybrano go na prezesa. Kibice skoków narciarskich kojarzą 67-latka z tą rolą od 15 lat, ale niedługo to się zmieni. Kadencja Tajnera dobiega końca, a po igrzyskach olimpijskich w Pekinie dojdzie do historycznej zmiany. Po niemal pełnych dwóch dekadach działacz ustąpi stanowiska, choć ciężko wyobrazić go sobie z dala od sportu. W jednym z wywiadów prezes PZN otwarcie opowiedział o swojej kadencji, a także wskazał, kto jego zdaniem ma największe szanse na przejęcie prezesury. To nazwisko pobudziło wyobraźnię kibiców. Apoloniusz Tajner szczerze o braku skoków w TVP. To jest dla niego najważniejsze Apoloniusz Tajner na przestrzeni lat ogromnie się zmienił. W galerii poniżej możecie zobaczyć, jak wyglądała metamorfoza prezesa PZN Wielki następca Tajnera W kuluarach od kilku miesięcy regularnie pada nazwisko Adama Małysza. To właśnie były podopieczny Tajnera może okazać się jego wielkim następcą. Od kilku lat „Orzeł z Wisły” pracuje w związku, a jako dyrektor-koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej jest jedną z najważniejszych osób w całej organizacji. O szansach swojego zawodnika na zostanie prezesem wprost wypowiedział się sam Tajner. Jego słowa tylko wzmocniły kandydaturę wybitnego skoczka. Adam Małysz szczerze o końcu kariery Kamila Stocha. Zwraca uwagę na bardzo ważny szczegół – Są sygnały wskazujące na Małysza. Adam miałby akceptację środowiska, jednak wybierają delegaci. Trudno przewidzieć, czy jeszcze pojawi się jakaś mocna kandydatura. Za wcześnie, by przewidywać. Na wyniki wyborów będą rzutować rezultaty z igrzysk olimpijskich – stwierdził 67-latek w rozmowie z TVP Sport. Sonda Czy Adam Małysz byłby dobrym prezesem PZN? Tak, jest to wymarzony kandydat Nie, jako działacz nie pracuje najlepiej Nie mam zdania na ten temat
Dominika Tajner jest córką Apoloniusza Tajnera, byłego trenera Adama Małysza. Pochodzi z Wisły, studiowała w Krakowie, jest menadżerką oraz żoną Michała Wiśniewskiego. Ma 9-letniego synka. Niedawno w… Prezes PZN jest pewien, że skoczkowie nadal będą latać daleko Michał Wiśniewski pochwalił się zdjęciami z rodzinnego domu Michaela Jacksona. Co ciekawe gwiazdor "Ich Troje" podpisał zdjęcia - Bida tam piszczy do dziś... Czyżby Michał chciał się trochę pochwalić? Tomisław Tajner, niegdyś przeciętny skoczek, został trenerem kadry juniorów kombinatorów norweskich. Funkcję prawdopodobnie załatwił mu ojciec - prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz … Kuchenne Rewolucje 7, odcinek 12. już za nami! Tym razem Magda Gessler odwiedziła rodzinną miejscowość Adama Małysza - Wisłę. Tam ratowała restaurację "Malinówka" i przy okazji spotkała Apoloniusza T… Były trener polskich skoczków Apoloniusz Tajner opowiada, jak można by zbudować skocznię narciarską na Stadionie Narodowym. Posłuchaj jego wypowiedzi. Czy reprezentacja Łukasza Kruczka będzie skakać … Dominika Tajner Wiśniewska niedawno została żoną Michała Wiśniewskiego, a już planuje powiększenie rodziny. Celebrytka przyznała, że chce mieć dziecko z Michałem, jednak poczeka aż jej ukochany powró… Michał Wiśniewski nigdy nie ukrywał, że pieniądze nie trzymają się go. Wokalista lubił żyć ponad stan, a potem zaczął uprawiać hazard, co również nie pomogło mu w oszczędzaniu pieniędzy. Obecnie fina… Michał Wiśniewski przed swoim ślubem spędził kilka dni na badaniach w szpitalu. Teraz otrzymał wspaniałą wiadomość - nie ma przerzutów i ma ogromne szanse na pokonanie raka! To chyba najlepszy prezen… Nie od dziś wiadomo, że Michał Wiśniewski przyjaźni się z rodziną Grycanów. Wiadomo również, że Marta Grycan upiecze siedmiopiętrowy tort na ślub Michała i Dominiki Tajner. A teraz okazało się, że ce… Dominika Tajner i Michał Wiśniewski przechodzą teraz ciężkie chwile. Gwiazdor wyjawił, że choruje na raka. Para jednak nie załamuje się i razem chce pokonać chorobę. Narzeczona Wiśniewskiego wspiera …
W pierwszym skoku Stoch skoczył 123,5 m, przez co na półmetku zawodów zajmował dopiero 25. miejsce. - To był zdecydowanie mój błąd. Odbijać się z powietrza... nie tędy droga. Totalnie spóźniony błąd, zresztą drugi też, choć tu włożyłem więcej energii witalnej. Postarałem się, żeby był na dobrym poziomie - powiedział Stoch. - Zdecydowanie zabrakło energii. Nogi chciały jeszcze robić, głowa powiedziała, że ma wolne. Nie było między nimi połączenia, no i tyle - dodał. - Oczywiście, że to efekt zmęczenia. To były dwa długie, intensywne tygodnie. Chcemy wrócić do domu, zregenerować się, wyciszyć. Mimo że dało mi się to mocno we znaki, był to niesamowity czas, bo wspiąłem się na wyżyny. Tych parę dni bez zawodów sprawi, że w Zakopanem będzie OK - zaznaczył Stoch. PŚ w Titisee-Neustadt: Granerud wrócił na tron. Słabszy dzień Stocha Zawody na Wielkiej Krokwi odbędą się już w najbliższy weekend. W stolicy polskich Tatr - podobnie jak i na pozostałych zawodach Pucharu Świata w tym sezonie - będą puste trybuny. - W dalszym ciągu nie wyobrażam sobie tego, że nie będzie kibiców. Taka jest sytuacja, musimy to zaakceptować. Trzymajcie kciuki, wysyłajcie dobrą energię, my będziemy ją łapać oraz wkładać w nogi i w głowę - skwitował Stoch. Skoczek z Zębu startował w niedzielę jako trzeci skoczek od końca w pierwszej serii, a w drugiej jako szósty z kolei, musiał więc uwijać się jak w ukropie, by zdążyć na bus, który zawoził zawodników na górę obiektu. - Dobrze, że mi nie odjechał, bo miałem bilet miesięczny - zażartował Polak. - Bywały już takie konkursy. Rzeczywiście człowiek musi się spieszyć, jak najszybciej zapakować swoje rzeczy do plecaka i biec na górę. Miałem tam jeszcze parę minut, żeby się ogarnąć, pogadać z trenerem i skoncentrować się przed drugim skokiem.
Wielka zmiana w PZN została oficjalnie zatwierdzona w sobotę, 25 czerwca. Od kilku miesięcy mówiło się, że to właśnie Małysz zastąpi Tajnera. Kiedyś wspólnie dominowali na światowych skoczniach, ostatnio przez kilka lat współpracowali w związkowych strukturach, a teraz "Orzeł z Wisły" będzie następcą byłego trenera. Już przed startem ostatniego sezonu było wiadomo, że 68-latek ustąpi ze stanowiska, a legendarny skoczek okazał się jedynym kandydatem do jego fotela. Wybrano go niemal jednomyślnie, gdyż uzyskał 77 na 80 możliwych głosów (3 były nieważne). Przed nim wielka zawodowa zmiana, której trochę się obawia, ale może liczyć na wsparcie honorowego prezesa. Po 16 latach Tajner nie zamierza całkowicie odciąć się od PZN i chce wspierać działania związku w kluczowym aspekcie. Izabela i Karolina Małysz miały spore obawy. Wszystko przez prezesurę Adama, w tle konflikt ze Stochem Syn Apoloniusza Tajnera wziął ślub! Były skoczek zorganizował huczne wesele Znamy przyszłość Tajnera po odejściu z PZN. Zdobył się też na wyznanie o ojcu W rozmowie z "Super Expressem" ustępujący prezes przyznał, że jego nowym celem będzie wzmocnienie struktur klubowych, żeby poprawić rozwój młodzieży. - Widzę się w roli wspierającego PZN w działaniach, które dotąd nie były podejmowane. Bardzo mi zależy na wzmocnieniu roli klubów w szkoleniu młodzieży. Młodzież mamy bardzo zdolną, ale musimy mieć trenerów w klubach, a kluby są bardzo słabe finansowo - stwierdził Tajner. Zawodowa zmiana skłoniła go też do wspomnienia ojca, który kojarzy mu się z całym życiem związanym z narciarstwem. Namiętne zdjęcie Karoliny Małysz z mężem. Cudowny akt miłości, piękna pamiątka z wakacji! Sonda Czy Adam Małysz będzie dobrym prezesem PZN? Tak! Nie Trudno powiedzieć - Przede wszystkim mój ojciec, Leopold, trener narciarstwa. On mnie przyciągnął do tego sportu, a jako zawodnika musiał hamować, żebym nie przyspieszał w rozwoju, choćby w przedwczesnym przejściu z mniejszej na większą skocznię - wspomniał były trener Małysza w rozmowie z Dariuszem Chrabałowskim. Sukcesy na skoczni także zapadły mu w pamięć. - A drugim [wspomnieniem - jest złoty medal Adama Małysza w MŚ w Lahti 2001, pierwsze polskie zwycięstwo w czempionacie w skokach. To był moment, w którym szczególnie się wzruszyłem - dodał Tajner. Cała rozmowa z Apoloniuszem Tajnerem po walnym zjeździe PZN jest dostępna poniżej: Rozmowa z Apoloniuszem Tajnerem
tajner były skoczek narciarski krzyżówka